arturb arturb
5142
BLOG

Godziny wylotu - dywagacje

arturb arturb Polityka Obserwuj notkę 82

Czas wylotu Tupolewa z Okęcia, podobnie jak godzina katastrofy, były okryte smoleńską mgłą przez bardzo długi okres czasu. Dla wszystkich wyznawców naturalnego przebiegu zdarzeń na Siewiernym, podawanie kilku sprzecznych terminów wylotu przez długi czas nie stanowiło oczywiście żadnego powodu do podejrzeń. To przecież najzupełniej normalne, że duży samolot z blisko stu osobami na pokładzie wylatuje z międzynarodowego lotniska niepostrzeżenie  Jedynie nieodpowiedzialne, rusofobiczne elementy doszukiwały się w tym chaosie informacyjnym działań spiskowych. Przypomnę, że pierwsze rządowe oświadczenie dotyczące wylotu delegacji było podane przez pana Paszkowskiego w miediach wkrótce po tragedii i wskazywało godz. 6:50.

Ostatecznie, po kilku miesiącach od zdarzenia dowiedziałem się, że prokuratura definitywnie ustaliła godzinę startu Tupolewa na godz. 7.27, co dla mnie było sporym zaskoczeniem. Uwielbiany przez widodące media osobnik z Biłgoraja, oczerniając ś.p. prezydenta w wywiadzie stwierdził,  że samolot najpierw miał wylecieć o 6.00, później o 6.30, a w końcu wyleciał o 7.30 czyli dużo później od zaplanowanego pierwszego terminu wylotu Poseł  z Biłgoraja, ma zwyczaj puszczać farbę. Już raz ujawnił kulisy nieudanego bezkrwawego przwrotu. Czyżby teraz znów powiedział zbyt dużo?  Powtórzę, planowy wylot prezydenta, jego zdaniem, to godz. 6.00. Nie przypuszczam, aby pan prezydent był człowiekiem, który kazał czekać na siebie  ponad 90-ciu osobom przez półtorej godziny w samolocie. Dlatego zarówno czas i sposób wylotu delegacji dla mnie nadal pozostają otwarte.

Jak wiemy, Jarosław Kaczyński odbył pierwszą rozmowę z bratem ok godz. 6.00. Zdrowy rozsądek nakazuje domniemywać, że prezydent zatelefonował do pana Jarosława przed samym wylotem,  a nie wcześniej. Któż niepotrzebnie budzi bliską osobę w sobotni wczesny ranek, jeśli może to zrobić nieco później? Jeden słaby argument, to zbyt mało.  Ale ksiądz Kwaśnik również zatelefonował do pana Adama Kowalskiego w czasie, gdy ten znajdował się w Smoleńsku, a więc przed godziną 6:00 czasu polskiego. Dlaczego nie później? Idźmy dalej. Załoga Jaka-40 o godz. 7.47 stała na płycie lotniska i oczekiwała lądowania samolotu. Wcześniej rozmawiali z Protasiukiem i Grzywną przez radio. Jeśli jesteśmy zapewniani, że Tupolew wystartował o 7.27, to nie jest możliwe, by po kilkunastu minutach był w okolicach Siewiernego. Wniosek nasuwa się sam. Zarówno pan prezydent jak i ksiądź Kwaśnik wystartowali z Grzywną i Protasiukiem innym samolotem ok godz. 6.00. Mógł to być oczekujący w hangarze Jak-40.

Jarosław Kaczyński właśnie był przekonany, że brat poleci Jakiem. Dysponenci rządowych samolotów, nie byli chętni ulegać "presji" pana prezydenta i spełniać jego 'zachcianki" w tej dziedzinie. Teraz mieli doskonały powód, by wpakować prezydenta do Jaka-40. Tutka przecież była niesprawna. Ekipa z Samary naprawiała coś ważnego lub mniej ważnego w poprzednich dniach. Dziennikarze dopiero  w sobotę rano, na lotnisku  dowiedzieli się,  że polecą innym samolotem, nie z prezydentem lecz oddzielnie.  Z ich rozmowy podczas przesiadki wynikało, że w hangarze czeka jeszcze jeden sprawny Jak-40.  No i w końcu sam TVN24 ustami pana Kuźniara, przez kilkanaście minut w sobotni ranek informował o problemach Jaka w Smoleńsku.  podpierając się jakimś  "oficjalnym  dokumentem".  Nie wiem, co było napisane w tym dokumencie, że pan Olejniczak zapoznawszy się z jego treścią w końcu wyszedł ze studia. Może to było z powodu emocji.

Tak więc nieco przed godziną ósmą czasu polskiego w okolicach Siewiernego pojawia się jakiś samolot, z którym przez radio rozmawia załoga Jaka (dziennikarskiego).  Oczekujący na przybycie pana prezydenta naczelnik w MSZ-cie Górczyński zostaje poinformowany przez towarzyszącego mu oficera FSB,  że samolot po ewentualnej próbie lądowania (o ile okaże się niemożliwe) odleci do Moskwy. Nie posiadam informacji, czy lądowanie było mozliwe i czy odbyło się poprawnie, czy też nie. Tytuł rozmowy z panem Górczyńskim nie pozostawia złudzeń. Samolot miał lądować na zapasowym lotnisku. .W takiej sytuacji dwaj funkcjonariusze BOR, oczekujący  wedle zapewnień ministra Millera,  poczuli sie zapewne zbędni i po uzgodnieniu z przełożonym, odjechali z Siewiernego kilka minut po ósmej. 

Co stalo się z pasażerami i załogą samolotu? Czy to był Jak-40?  
Czy Tu-154 wystartował z Okęcia rosyjską załogą ? Pusty, czy z pozostałymi członkami delegacji ?  
Znów więcej pytań niż odpowiedzi. 

Chyba wolałem tę wersję z wylotem Tupolewa o 6.50.

----------------------------------------------

Relacja  ze studia TVN24
Palikot: Lech Kaczyński zginął wskutek własnej głupoty
Dostalismy zgodę na 50 metrów
Wywiad z Jarosławem Kaczyńskim
Paweł Świąder: Boję się powrotu do Polski
Piotr Lachowicz o podrózy Adama Kowalskiego
Świadek ze Smoleńska: Samolot miał ladować na zapasowym lotnisku
Miller: Mówimy z Klichem jednym głosem
Czas pobytu funkcjonariuszy BOR na Siewiernym

 

arturb
O mnie arturb

Zbanowali mnie: Eli.Barbur - po usunięciu niewygodnego pytania

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka