W listopadowej notce o tym samym tytule zwróciłem uwagę, że oprócz deklarowanego w mediach jaka-40 pilotowanego przez por. Wosztyla, który rzekomo wiózł jedynie 13 dziennikarzy, relacje telewizyjne wspominają o innym samolocie, którym przylecieli członkowie oficjalnej delegacji. Oczywiste wydawało się, że wśród pasażerów tego samolotu powinny być to osoby, które będąc na liście członków delegacji nie leciały ani jakiem ani tupolewem. Dotyczy to 17 lub 18 osób, zależy czy wierzymy ambasadorowi Bahrowi, czy też nie. Temat ten porusza notka http://acontrario.nowyekran.pl/post/3333,kolejne-niejasnosci-wokol-lotu-tupolewa
MMariola w ostatni wpisie http://mmariola.salon24.pl/280273,strefa-czasowa-czas-letni-czas-zimowy wykonując tytaniczną pracę posklejała w całość wszystkie stenogramy, przy okazji zaznaczając treści szczególnie godne zainteresowaniam jak np taki::
09:20:00 Znaczy według, według planu, właśnie teraz Jak-40 wylądowałz tą delegacją i dziennikarzam
A więc na pokładzie jaka podróżowali nie tylko dziennikarze, ale również członkowie oficjalnej delegacji, wsród których znaleźli się głównie pracownicy kancelarii prezydenta. Ale o ile mi wiadomo, jakiem może podróżować około 20 osób. Biorąc pod uwagę 13-tu dziennikarzy, na delegację pozostaje niespełna 10 miejsc.
Minister Jacek Sasin obecnie twierdzi, że wraz z kilkoma innymi pracownikami kancelarii jechał do Smoleńska samochodami. Nie wskażę, którzy z panów podróżowali w ten sposób, ale o ile pamiętam Wierzchowski wymienił 7 osób. W takiej sytuacji rachunek niemal zaczyna się zgadzać. Dziesięć pozostałych osób może i zmieściłoby się w jaku. Pamiętam jednak, że w jednym z pierwszych wywiadów Jacek Sasin wspomniał, że przyleciał samolotem, co wyklucza wspólny lot delegacji i dziennikarzy na pokładzie jaka.
Proszę posłuchać Jacka Sasina w rosyjskim filmie Syndrom Katyński.
Pomijając znane z ruskiej propagandy słowa o dzwoniących telefonach, mówiąc w kontekście zamiany miejscami z Katarzyną Doraczyńską, Sasin wypowiada bardzo ważne słowa Co by było, gdyby ona nie wykupiła tego biletu.
O ile dobrze rozumuję, pani Katarzyna Doraczyńska wykupiła bilet na samolot rejsowy. Jeszcze nie wiem skąd dokąd (Warszawa - Mińsk, Mińsk - Smoleńsk, czy Warszawa - Moskwa, Moskwa-Smoleńsk), ale z tego biletu skorzystał Jacek Sasin. Czy organizując wizytę delegacji wykupiła więcej takich biletów na ten lot? Siedem, Siedemnaście, a może trzydzieści? Sasin po katastrofie nie wiedział o pobycie w Smoleńsku żadnego jaka-40 z szachownicą i planował wrócić do Polski samolotem rejsowym. Dopiero ambasador Bahr podpowiedział mu, aby wrócił z Wosztylem. Czy to mozliwe aby nie wiedział jakie samoloty poleciały do Smoleńska? Co ciekawe, Wosztyl też w żadnym wywiadzie nie wspomniał, że leciał z dziennikarzami ani z kimkolwiek.
Proszę zwrócić uwagę, że wśród osób wymienionych w notce acontrario znajdują się niżsi rangą pracownicy kancelarii i biura prasowego prezydenta z wyjątkiem Jacka Sasina, który znalazł się na tej liście z powodu zmiany miejscami z Katarzyną Doraczyńską. Lot tych osób w towarzystwie dziennikarzy wydaje się zupełnie naturalny. W sumie mamy 30 osób w składzie hipotetycznego samolotu.
W tej sytuacji dość naturalne wydaje się pytanie czy Katarzyna Doraczyńska wykupiła też bilety na następny lot dla pana prezydenta i pozostałych członków delegacji? Przypomnę, katastrofa samolotu badana jest według procedur cywilnych. Zeznając przed zespołem Macierewicza Wierzchowski wspomniał, że nic nie wiedział, aby kancelaria prezydenta przygotowała jakiekolwiek pismo adresowane do Arabskiego z zapotrzebowaniem na samoloty. Oczywiście, Wierzchowski to urzędnik niski rangą i może dokładnie nie wiedzieć jak bylo, ale przecież zastępował panią Doraczyńską.
Może to zbyt daleko idące wnioski. Może samolotem rejsowym poleciał tylko Sasin. Ale skoro wszyscy kłamią musimy rozważać różne wątki.
