arturb arturb
612
BLOG

Siła jednostki

arturb arturb Polityka Obserwuj notkę 0

Ogromna większość obywateli naszego jakże pięknego zimą kraju jest przeświadczona o swej całkowitej niemożności wpływania w istotny sposób na tok wydarzeń w kraju. Ostatnie tygodnie są doskonałym przykładem jak nieprawdziwe są to poglądy. 

Chcieć, to móc. Skromny człowiek, który, jak sam zapewniał, będąc dzieckiem z biedy i potrzeby serca zbierał niedopalone znicze ze śmietników,  póltora miesiąca temu publicznie wyjawił fakt wykrycia trotylu na wraku w Smoleńsku.  Konsekwencją oczywiście były kubły pomyj wylanych na głowę odważnego dziennikarza przez siewców miłości, ale wiedza o trotylu na wraku wyciekła do opinii publicznej i ostatecznie została potwierdzona przez prokuraturę.

I tu mała dygresja. Jak przyznał sam redaktor Gmyz, informacja o wykryciu trotylu na wraku "poszukiwała ujścia", bo jak wiadomo w naszym pięknym kraju (nie tylko zimą)  posiadacze wiedzy ekskluzywnej mają łikendowe skłonności samobójcze. Płynie stąd prosty wniosek, że tak na prawdę nikt nie był w Polsce zainteresowany wykryciem czegokolwiek na smoleńskim wraku. Nic zatem dziwnego, że prokuratorzy i biegli tak długo zwlekali z przeprowadzeniem poważnych badań wraku na obecność materiałów wybuchowych. Nie wykluczone, że decydującym bodźcem, dającym względną pewność przeprowadzenia "bezpiecznego badania" było gruntowne wymycie wraku dostrzegalne nawet gołym okiem i nagłośnienie tego faktu w mediach. 

Gdyby Rosjanom zależało na wyczyszczeniu wraku do stanu sterylnego, to jestem absolutnie pewien, że przez ponad dwa lata mieli do tego aż nadto sposobności.  Trotyl został wykryty na wraku (a nawet folii namiotu przykrywającego wrak , jak informował płk. Rzepa) nie koniecznie dlatego, że on tam był wcześniej, ale dlatego, że taka była wola Rosjan. Jako się rzekło prof. Nałęczowi: "Przyjaźń z Rosją warta jest każdej ceny"'. Dziś wyraźnie  widzimy jak trwają gorączkowe poszukiwania, kto kolejny ma zapłacić tę chyba dość wysoką cenę.

Nawet otumaniony oglądacz TVN i czytelnik GW może mieć wątpliwości, że trotyl we wraku "prezydenckiego tupolewa"  to coś nie całkowicie normalnego.. Co prawda natychmiast  dyżurni eksperci wyjaśnili obecność trotylu pozostałościami II Wojny Światowej. Ale ten argument jakby osłabł wobec stwierdzenia śladów trotylu na tupolewie oczekującym na sprzedaż.  I tu nadciągnął z odsieczą  Ryszard Kalisz  "Nie dziwię się, że tam był trotyl"  " "Dla mnie to jest naturalne i dla śledczych powinno być naturalne, że na szczątkach tego samolotu ze względu na to, że był używany (...), często latał do Afganistanu, mogą się znajdować jakieś ślady trotylu na siedzeniach, pasach bezpieczeństwa"

Przykro, że poseł Ryszard Kalisz ma takie braki wiedzy, albo złą wolę i uważa polskich żołnierzy za flejtuchów i brudasów. Nie wyobrażam sobie, by wylatując do Afganistanu lecieli w brudnych mundurach z poligonu. Przypuszczam nawet, że do misji międzynarodowych otrzymują nowe, nieco inne mundury niż te użytkowane w kraju. Jesteśmy zapewniani, że polskie kontyngenty to przede wszystkim oddziały logistyczne, a nie żołnierze piechoty walczący na pierwszej linii frontu z tubylcami wśród wybuchów min i granatów. Więc też nie do końca rozumiem, skąd te mundury solidnie wymazane trotylem.  Ale nawet jeśli, to jako logistycy mają tam pralnię i na powrót do kraju wypadałoby się umyć  i oprać. Dla niedowiarków - tak wyglądają po przylocie do Polski Ładne jasne buciki, calkiem jak z poligonu - prawda pośle Kalisz?.

To skąd ten trotyl? Może wkrótce się dowiemy. Może też zobaczymy  fotografie ze Smoleńska sprzed "katastrofy" pochodzące z depozytów polskich dziennikarzy, jak obiecał redaktor Gmyz.

  

 

  

.

 

 

 

 

arturb
O mnie arturb

Zbanowali mnie: Eli.Barbur - po usunięciu niewygodnego pytania

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka